sobota, 17 października 2015

Uwaga - weekend...

Poranki o charakterze ścierki (*wyprane i wygniecione - obowiązkowo!) nie są zbyt dobre... MultiMatka wygrzebawszy się spod ciepłego ciałka Trzeciego wykradła się cichutko z łóżka. Była sobota. Być może niektórzy cieszą się wizją nadchodzących weekendów... W pojęciu Trójcy weekendy jawią się mgliście jako nieokreślony czas, kiedy z niewiadomych przyczyn placówki pozostają zamknięte... i kiedy można wstać wcześniej... niż zazwyczaj...

MultiMatka opuszczając ciepły barłóg miała jeszcze nadzieję, że ten poranek może należeć do niej... Powolny, niespieszny, bez presji, bez multi, całkiem mono. Kiedy można zatopić się w deszczu za oknem, w powolnym spożywaniu porannego ciepłego płynu, we własnej piżamie (* o ile nie zległo się w ubraniu wieczór wcześniej padając na pysk w barłogu u boku Trzeciego...) Właściwie dlaczego by nie??
Pierwszy jęknął Trzeci w kilka minut po tym, jak nie wywęszył w pobliżu Matki obracając się na pięćdziesiąty bok... Następnie Pierwsza wstawszy uznała, że sen w piękny deszczowy sobotni poranek jest czymś zbędnym... Jedynie Drugi zdawał się siódmym zmysłem solidaryzować z MultiMatką...
 
... sobotnie poranki w pojęciu MultiMatki czasem jednak się zdarzają. Trzeci z pół otwartym okiem trafił niezwłocznie w objęcia MultiOjca, by bezpiecznie powrócić do krainy Morfeusza... A Pierwsza wstawszy położyła się na kanapie okrywając szczelnie kocem...
MultiMatka więc zasiadła niespiesznie przy biurku i poczęła stukać w klawiaturę... Poranny ciepły płyn zaparzał się... Chwilo trwaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz