sobota, 10 października 2015

Niebieski kolega

MultiMatka wysyłając swe pociechy do placówek wiedziała, że kiedyś musi nadejść TEN dzień. No i nadszedł. Uciążliwy kaszel i nierzucający się w oczy glut pod nosem bezapelacyjnie przeszkodziły Drugiemu z Trójcy stawić się bladym świtem w placówce. MultiMatka od czasu pójścia pociech w świat już zapomniała jak to jest, gdy w domu przebywają jednocześnie więcej niż 3 jednostki... MultiMatka w swej naiwności i demencji wzięła byka za rogi nie przejmując się nadto niecodzienną obecnością Drugiego i kolegi Autyzmu w domu o 8 rano... Drugi i Autyzm znają się od niedawna. Przynajmniej oficjalnie. MultiMatka podejrzewa jednak, że kolegowali się już wcześniej, tylko skryty Drugi nie chciał się chwalić... To pojawia się, to znika. Niemniej ten Autyzm zawsze jest gdzieś w pobliżu. MultiMatka nie zna go osobiście, bo cham i prostak nie był łaskaw się nawet przestawić. Dzisiaj jednak poznała go nieco lepiej...


Rano Autyzm zdawał się jeszcze spać, kiedy Drugi wesoło baraszkował z MultiMatką i resztą Trójcy w pościeli. Przymilne miny i pełne werwy odgłosy uśpiły jej czujność. Miód lał się na serce MultiMatki, kiedy patrzyła na bawiącą się Trójcę. Pierwsza, Drugi i Trzeci wydawali się tak zwykli, normalni, przeciętni, beztroscy, że MultiMatka przedwcześnie zwęszyła oznaki, iż mógłby to być naprawdę DOBRY dzień. Nie minęły jednak wszystkie poranne obowiązkowości i przypadłości, kiedy wpadł z wizytą Autyzm. Tak po prostu wyważył drzwi i wpadł do kuchni, kiedy Drugi spożywał. No i zaczął z Drugim wchodzić w dysputy, zaczepiać, namawiać. Żeby tego było mało! Łobuz jeden zaczął skakać po całej kuchni, odbijać się od ścian, sufitu, wieszać na karniszach. A przy tym piszczał z uciechy. MultiMatka miała już po uszy nieproszonego gościa. Dobrała więc odpowiedni program i używając całej swojej elokwencji usiłowała pozbyć się intruza za pomocą SŁÓW. Sugestywnie gestykulując MultiMatka wytoczyła całą armię SŁÓW i argumentów, żeby sobie jednak poszedł... Nie poszedł. Wyszła za to MultiMatka. Oficjalnie wyszła celem obmyślenia NAPRAWDĘ DOBREJ strategii wypraszania Autyzmu...
 
A tymczasem podczas jej nieobecności czasoprzestrzeń zawirowała, pojawiły się niewielkie efekty świetlne i ciche "Pyk!" - i Autyzm jak się pojawił, tak zniknął. Niebieski Kolega Czarodziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz