sobota, 30 stycznia 2016

MultiMatka na zakupach

A właściwie nie MultiMatka, a caaaaałaaaa MultiRodzina! I nie, że do spożywczego... Otóż właśnie do centrum handlowego! Pomysł, by sobotnie popołudnie spędzić właśnie tam miał wiele z szaleństwa, ale czego się nie robi, żeby zaciągnąć MultiOjca do sklepu w celu zakupu odzieży! Nowej. Nie zniszczonej. A należy wiedzieć, że podejście MultiOjca do tego rodzaju przyziemnych spraw zalicza się do powtarzanego przez kolejne dekady: "Przecież mam się w co ubrać!"...
Mieszanka niemożliwego z szaleństwem to wyzwanie na miarę MultiMatki, tak więc idąc za ciosem i szafując mocnymi argumentami (WYPRZEDAŻ!!!!) MultiMatka zaciągnęła MultiOjca wraz z MultiDziatwą do siedliska okazji i superprzecen... 


Plan MultiMatki był prosty: najpierw zająć czymś Trójcę, a potem zrealizować cel nadrzędny i dokonać zakupu właściwego. Pierwsza rzecz okazała się wcale nie trudna, gdyż tu z pomocą nadciągnęły króliczki przeżuwające zachęcająco strawę w witrynie sklepu zoologicznego, tudzież wystawione na pastwę maluchów playmobile przed sklepem z zabawkami. Należy podkreślić, że w tym newralgicznym momencie MultiRodzice wykazali się niezwykłą dawką cierpliwości oraz empatii. Następnie niezwykle spokojnie (!!!) cała gromada podążyła w stronę działów męskich... I o ile Trójca całkiem przeciętnie strawiła króliczki oraz playmobile, o tyle ponadprzeciętne zagęszczenie wieszaków oraz ubrań nań wiszących wywołała u młodych niejaki dreszcz, a następnie coś na kształt szału! I zaczęło się! Najpierw slalom między wieszakami. Potem usilne próby czynione przez Trzeciego celem zdobycia kolejnych, wyżej zawieszonych półek. Następnie całkiem realne zagrożenie oderwania dość sporego lustra od ściany. Na koniec w ruch poszły swobodnie leżące na sklepie wieszaki oraz zabawa w chowanego na terenie przymierzalni... Apogeum szaleństw wystąpiło  w postaci rzeczonego slalomu  na dużej prędkości z wieszakami niepokojąco tkwiącymi w niepewnych rękach całej Trójcy... A w tym wszystkim MultiMatka, usiłująca opanować potomków i zarazem uratować dział męski od nieuchronnego remontu oraz donieść MultiOjcu niezbędne elementy odzieży celem prawidłowej przymiarki... Mózg MultiMatki pracował na pełnych obrotach. Nogi zresztą też. Także bicepsy miały niewątpliwą okazję do sprawdzenia się w warunkach bojowych...

Ale udało się!!!! Dział męski uratowany. Dziatwa ogarnięta i w miarę przyzwoicie wyprowadzona ze sklepu. MultiOjciec co prawda portek nie nabył z uwagi na pewną jego niekompatybilność ze standardową rozmiarówkę, na pocieszenie jednak przekonał się do całkiem schludnego sweterka (!). MultiMatka wyszła równie zadowolona, gdyż zupełnie przypadkiem w dziale damskim wypatrzyła całkiem okazyjnie zgrabną spódniczkę i cóż... po prostu nie mogła jej nie przygarnąć! Poza tym szczęście dopełniły pizza, kawa i soczek pomarańczowy!!!

Można? Można!!!!
Udanego weekendu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz