piątek, 20 listopada 2015

Randka w jasno

MultiMatka oraz MultiOjciec stanowią parę na pozór idealną. MultiMatka multimatkuje zazwyczaj na terenie siedliska, dbając o wypchane brzuchy MultiRodziny. MultiOjciec zwyczajowo multiojcuje przed świecącym ekranem zarabiając w pocie czoła polskie złocisze,  aby MultiMatka wspomniane brzuchy mogła czymś wypchać.. Egzystencja prosta jak drut albo raczej tak skomplikowana jak wybuchowy trójkąt: MultiMatka, MultiOjciec, Trójca... W całej tej prostocie wnikliwy obserwator dopatrzy się jednak wymyślnych labiryntów oraz pewnych zawiłości obu rodzicielskich dusz...


MultiMatka chce jedno, MultiOjciec czyni drugie. MultiMatka wyrzuca tony słów, a MultiOjciec milczy jak zaklęty grób. MultiMatka tak, MultiOjciec nie... W całej tej sprzeczności MultiRodzice funkcjonują jednak razem i lubią spędzać ze sobą czas... sami... bez Trójcy... poza domem? Problem w tym, że od niepamiętnych czasów chwile na wyłączność należą do tak nielicznych jak dni bez jęku i krzyku w multimatkowym siedlisku... Mimo to kilka dni temu rozentuzjazmowani MultiRodzice wybrali się razem na spacer. Bez dzieci. Bez krzyku. Bez pośpiechu. Ot, wiedzeni prostą  brukowaną drogą szli trzymając się za ręce... Wiatr malował na niebie romantyczne obrazy, jesienne obłoki występowały pod postacią małych pulchnych amorków, a ostatnie spadające z drzew liście jawiły się na kształt słodkich serduszek napompowanych oksytocyną... Love is in the air!

I tak szli i szli, aż doszli do spożywczego i zakupili artykuły spożywcze na obiad. Oboje w swojej dotychczasowej karierze multirodzicielskiej  nauczyli się jednego - marnotrawstwo czasu jest niewątpliwie jednym z grzechów głównych. Tak więc randka randką, ale jeść coś trzeba ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz