poniedziałek, 4 kwietnia 2016

MultiMatka, czyli wół pociągowy...

W onym dniu MultiMatka postanowiła zabrać Trójcę na dwór celem wentylacji płuc zakurzonych i nieustannie kaszlących... Słońce świeciło. Wiosna pełną gębą, więc wio!
......................................................................

Po kilku godzinach spędzonych na beztroskich zabawach i poznawaniu świata pełną gębą przez Trójcę (najlepiej zdawał się poznawać Trzeci, który żywo upodobał sobie onego razu węgiel, którego teksturę doświadczał bezpośrednio w buzi....) czas było wracać. Niby baaardzo daleko nie było, ale skoro MultiMatka przyjechała pociągiem, to odjedzie także pociągiem... Traf chciał, że pociągi odjechały...

MultiMatka, której beztroska tego dnia także się udzieliła, postanowiła wracać piechotą. Rozlokowała parę książęcą (Pierwsza i Drugi) w karecie, zaś Trzeciego do chusty i go! 
I tak MultiMatka wygięta już nieco pod ciężarem Trzeciego maszerowała jak wojsko w pełnym rynsztunku. Uderzała miarowo w chodnik butami trekingowymi, które akurat napatoczyły się tuż przed wyjściem z siedliska, a które teraz uciskały znacząco tu i ówdzie... Maszerowała tak żwawo, że pierwszy padł pod nagłym uderzeniem Morfeusza Trzeci ukołysany w chuście jak aniołek na niebiosach. Parę kilometrów dalej poległ także Drugi błogo rozsiadając się w karecie, a na koniec również królowa zamknęła swe zmęczone oczęta...


I tylko MultiMatka niczego zamknąć nie mogła ani ukołysać się, ani gdzieś rozsiąść... Szła i szła, a mięśnie napinały się mocniej tu i ówdzie. Jedna ręka opiekuńczo podtrzymywała kołyszącą się lekko głowinę Trzeciego, druga zaś usilnie pchała karetę ze śpiącym księstwem... Zaprzęgnięta jak wół dotarła do domu tylko dzięki MultiOjcu i skonała!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz