niedziela, 14 lutego 2016

Wieczór przy świecach

Dzień jak co dzień w multimatkowym siedlisku. Pierwsza i Drugi odebrani z placówek beztrosko eksplorowali przestrzeń siedliska... Trzeci był zajęty... czymś. Jak zawsze. MultiMatka włączyła autopilot i robiła kilometry dystrybuując czyste rzeczy oraz zbierając rzeczy do prania... Ot, dzień jak co dzień...
"Maamoooo, ktoś nam włącza i wyłącza żarówki!" dało się nagle słyszeć z trójcowego pokoju. MultiMatka wiedząc o nadprzyrodzonych możliwościach Trójcy puściła ten komunikat mimo uszu... I to był błąd!
 
Kilka minut później nastąpiła istna apokalipsa... Apokalipsa na miarę multimatkowego siedliska. Najpierw walnęło w kuchni! Tuż nad głową MultiMatki. Następnie dantejskie sceny rozegrały się w Trójcowym zakątku. Tam nastąpiła seria początkowo zaskakujących efektów świetlnych. Po chwili jednak wszyscy obecni zorientowali się, że właśnie w całym siedlisku wywaliło wszystkie żarówki, a apokalipsa się jeszcze nie skończyła, gdyż wciąż w gniazdkach tkwiły wtyczki niemiłosiernie połączone z różnego rodzaju sprzętem elektronicznym... Blady strach padł na MultiMatkę! Jako że na siedlisko zstąpiły niemalże egipskie ciemności, krążyła MultiMatka od pokoju do pokoju i po omacku usiłowała odłączyć wszystkie możliwe wtyczki. Jednocześnie pracujący na sprzęcie elektronicznym MultiOjciec zaskoczony niemiłą sytuacją i nagłą niemożnością kontynuowania pracy w godnych warunkach zaopatrzył się w dwie chrzcielne świece, które ustawione symetrycznie po obu stronach komputera działającego teraz na ostatnich oparach baterii, stworzyły coś na kształt dziwnego ołtarza...
 
MultiMatka nie czekając długo także dorwała świece różnej maści oraz inne świecidełka dające jakiekolwiek światło.. I nagle zrobiło się jakby inaczej. Świece rzucały ciepłe, rozproszone światło. Ciut roztańczone, ciut zamyślone. Ponadto Trójca wpatrywała się w to niecodzienne zjawisko w jakimś dziwnym zawieszeniu. Czas w siedlisku zatrzymał się. Zrobiło się nawet jakby ROMANTYCZNIE?
 
Kilka zawieszeń potem Trójca już wesoło bawiła się w chowanego nie marnując nic z cennego zjawiska. MultiOjciec jakimś cudem pracował dalej. A MultiMatka modliła się w duchu, żeby jednak ta apokalipsa już się skończyła, bo istniało realne zagrożenie, że Drugi poszedłby następnego dnia do placówki bez ugotowanego obiadu...
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz