wtorek, 29 września 2015

To nie będzie miły post...

 

... a wszystko przez multicookera! W swoim matczynym żywocie zapędziłam się w taki punkt, kiedy to ślinię się na widok tego typu sprzętów - praktycznych, ułatwiających, wyręczających, niemal bezdotykowych, wielofunkcyjnych, 10w1, no po prostu MULTI.. klik klik i gotowe! Matka znowu uratowana! Obiad gotowy! Uff.. tryb czuwania, kiedy potomkowie przeżuwają strawę i dalej wpuszczam się w nowy program, tryb aktywności...

Więc kiedy tak oglądałam sobie rzeczone multicookery, poczułam sympatię od pierwszego wejrzenia - mamy przecież wiele wspólnego. KLIK! program śniadanie, gotowanie, nalewanie KLIK! ścieranie, zmywanie, zamiatanie KLIK! rozbieranie, przebieranie, ubieranie KLIK! przewijanie, nocnikowanie, sedesowanie KLIK! wózek, autobus, przedszkole KLIK! zakupy, drzemka, praca KLIK! pranie, gotowanie, ogarnianie KLIK! przedszkole, plac zabaw, spacer KLIK! jedzenie, zmywanie, przetrwanie.... KLIK! tryb nocny włączony, nie oznacza bierny... kaszel, katar, koszmar, karmienie KLIK! oby do rana... oby prądu starczyło na następny dzień... oby organizacja nie zawiodła.... oby maszyna nie wyszła poza program... oby program podołał. Niemalże pełen automatyzm. Ja Matka, mówcie mi MultiMatka.



                                                      (foto źródło: www.multicooker.pl)

2 komentarze:

  1. To dokładnie tak wygląda. Nigdy bym sobie tego nie wyobraził. Nie uwierzyłbym, gdyby mi ktoś mówił. Dopiero teraz rozumiem singli, hi hi :D ale czuję się szczęśliwym tatą trójki dzieci.

    OdpowiedzUsuń